Rudzki vloger kulinarny podbija Hebrydy. Utwory Erith ścieżką dźwiękową nowego odcinka.

24 listopada do sieci trafił premierowy odcinek kulinarnego programu „Jestem Borowicz”. Tym razem vloger odwiedził tajemnicze, dzikie, ale zarazem przepiękne wyspy Lewis and Harris, będące częścią Hebryd Zewnętrznych.  Klimat wysp znakomicie dopełnia muzyka Erith – młodej, utalentowanej artystki, która swoją twórczością wprowadza nową jakość na polskim rynku muzycznym.

Od drugiego odcinka programu, kulinarnym podróżom Adama Borowicza towarzyszy muzyka młodych, niebanalnych wykonawców. Tym razem wybór producentów programu padł na Martynę Biłogan, ukrywającą się pod pseudonimem Erith. Gliwiczanka to prawdziwa artystyczna „Zosia Samosia”: komponuje, pisze teksty, śpiewa, a na scenie obywa się bez zespołu, wszystkie dźwięki generując samodzielnie przy pomocy elektronicznych „zabawek”.

„Tam dopiero zobaczycie dzikość. Miejsce będzie unikalne” – tak Adam zapowiadał w końcówce trzeciego odcinka programu „Jestem Borowicz” swoją wizytę na Hebrydach. Słowa dotrzymał w stu procentach. Hebrydy Zewnętrzne – nominalnie Szkocja, ale tak naprawdę – zupełnie inny świat. Wyspy, na których jeszcze w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia ludzie żyli niczym koczownicze plemiona. Miejsce, w którym miejscowi chętniej posługują się językiem gaelic niż angielskim. Miejsce, gdzie wioski – często liczące 6-8 domów – oddalone są od siebie o kilkadziesiąt kilometrów, a Ness – który skupia kilka takich osad – nosi zaszczytne miano regionu.

Dla Adama i całej ekipy realizującej program „Jestem Borowicz” to były bardzo intensywne dni. Raz – wspomniane wyżej ekstremalne warunki pogodowe. – Po przylocie przywitał nas wiatr wiejący z prędkością 130 kilometrów na godzinę. Dobrze, że nie lało przez cały czas. Chociaż nasz operator kamery stwierdził w pewnym momencie, że nigdy wcześniej nie widział deszczu, który pada… poziomo. Nawet wiata nie chroniła przed zmoknięciem – opowiada Adam. Po drugie – tempo pracy. – Przez trzy dni spałem może z osiem godzin – mówi rudzianin. Ale wysiłek opłacił się – powstało ponad 1200 minut materiału filmowego (z którego zostaną zmontowane trzy odcinki programu), do tego – niesamowite (to ulubione słowo Adama na vlogu) zdjęcia unikatowych miejsc.

Guga – to był główny cel wyprawy Adama na Hebrydy Zewnętrzne. Guga – przez setki lat temat tabu, zresztą do dzisiaj potrawa niedostępna dla obcych, zwłaszcza przybyszów z Wielkiej Brytanii. Adam Borowicz jest bodaj pierwszym Polakiem, który miał okazję przygotowywać to bardzo niszowe danie. Udało się z pomocą Doliny (imię rdzennej mieszkanki Hebryd),  która od 65 lat mieszka na niemal kompletnym odludziu, gdzie prowadzi … B&B (czyli Bed & Breakfast – popularne w Wielkiej Brytanii tanie hostele) dla turystów lubiących wypoczynek w ekstremalnych warunkach.

Cóż to takiego guga? Pisklaki, na które na Hebrydach poluje się od ponad setek lat. Przyrządzanie pisklaka to ekstremalne doznanie. – Byłem w stanie agonalnym, ciągle zbierało mi się na wymioty od tego specyficznego smrodu, a musiałem robić dobrą minę do złej gry: gotować i próbować tego specjału. Cała ekipa miała naciągnięte swetry na nosy i niezły ubaw ze mnie. Guga smakuje niczym kaczka lub gęś w połączeniu z wędzoną makrelą. Niesamowicie intensywny smak i zapach. Tak intensywny, że palce i ciuchy czuć było jeszcze przez dwa dni. Spróbowałem, ale nie wiem czy chciałbym takie coś jeść co tydzień jak rolada, kluski i modro kapusta – śmieje się Adam.

ZOBACZ -> Jestem Borowicz „Hebrydy Zewnętrzne – Guga” – https://youtu.be/mO4UL4HSwNE