Dwa bardzo oczekiwane zespoły poszerzają skład przyszłorocznego Open’era! |
|
„za każdym razem, kiedy ruszasz w trasę, chcesz, żeby była ona inna… i za każdym razem jest, zazwyczaj dlatego, że masz nowy album, który chcesz zagrać ludziom. to daje dużo radości, bo musisz się nieźle natrudzić, żeby na scenie odtworzyć brzmienie, które uzyskałeś w studiu. ale był też czas, kiedy wszystko robiliśmy odwrotnie, pracowaliśmy w drodze i potem mieliśmy problem, by uchwycić „to coś” w studiu. tym razem, poza graniem piosenek które znacie, chcieliśmy jednocześnie pamiętać o wrażeniu „grania na wyczucie” z początków „ágætis byrjun”, kiedy to przez dwa lata, każdego kolejnego wieczora, przed tłumem ludzi, tworzyliśmy i rekonstruowaliśmy piosenki, które miały przetrwać stając się albumem „( )”. mając w pamięci te doświadczenia, z przyjemnością oświadczamy, że latem przyszłego roku ruszamy w trasę w duchu właśnie takiej przygody. Wszystko, co możemy teraz powiedzieć, to tylko to, że będzie inaczej, będą nieprezentowane wcześniej utwory, będzie nowy show i być może jeszcze jakieś „nowości”. ponadto możemy Was prosić o zaufanie w tej kwestii.” |
|
Czy można w lepszy, bardziej frapujący sposób zapowiedzieć swój koncert? Chyba nie! Sigur Rós po blisko trzech latach wracają do czynnego koncertowania i zapowiadają być może jeden z najbardziej spektakularnych występów, jaki czeka nas w przyszłorocznym sezonie festiwalowym. Islandczycy, od pewnego czasu nagrywający jako trio (tym samym powracający do swojej oryginalnej konfiguracji), wymieniani są wśród najważniejszych rockowych i alternatywnych zespołów ostatnich dwóch dekad. Stawiani w jednym rzędzie obok Radiohead sprzedali na całym świecie kilka milionów płyt, mimo niezaprzeczalnie trudnego charakteru ich kompozycji, ocierających się często o eksperyment, a przede wszystkim muzykę współczesną. Piękno ukryte w utworach Sigur Rós, melancholia i tajemnicze melodie stoją za sukcesem każdego z siedmiu albumów tria, począwszy od „ágætis byrjun”, przez „( )” i „Takk…” do najnowszego, „Kveikur”. Dobrze jest przetrwać najbliższe miesiące z perspektywą ich koncertu na Open’erze. |
|
|
|
|
Doskonale pamiętamy to uczucie sprzed blisko 10 lat, kiedy pierwszy raz usłyszeliśmy Beirut. Ten odświeżający powiew bałkańskiego folku, przefiltrowany przez muzyczną wrażliwość amerykańskiego nastolatka dorastającego w Albuquerque w Nowym Meksyku… Sam początek tej historii wydawał się nieprawdopodobny – 17-latek wraca z Europy zafascynowany muzyką bałkańskich orkiestr i postanawia nagrać płytę – samemu, w swojej sypialni. Sukces „Gulag Orkestar” przerósł najśmielsze oczekiwania, chyba nie tylko samego artysty, ale całej branży. Album został fantastycznie odebrany przez krytykę i publiczność szturmującą sklepy muzyczne. Podsumowania 2006 roku były zdominowane przez debiut Beirut, a festiwale biły się o koncerty – tym razem już rzeczywistej orkiestry dowodzonej przez Condona. Dwa lata później bałkańskie tropy przecięły się z tradycją francuskiej piosenki na albumie „The Flying Club Cup”. Wtedy po raz pierwszy zaprosiliśmy Beirut na Open’era. Niestety, kilka miesięcy później artysta odwołał całą trasę i w konsekwencji nie zagrał na naszym festiwalu. Czekaliśmy zatem na jego powrót osiem lat, ale było warto. Kolejne pozycje w dyskografii zespołu Beirut potwierdzały szerokie horyzonty muzyczne lidera, który na kolejnym wydawnictwie odważnie zmierzył się z elektroniką. W 2011 ukazała się płyta „The Rip Tide”, najpierw komponowana w samotności przez 6 miesięcy, a później nagrana z całym zespołem, co dla Condona było pierwszym takim doświadczeniem w muzycznej karierze. Na nowy album Beirut musieliśmy czekać aż 4 lata. We wrześniu ukazała się płyta „No No No”, będąca jak wszystkie poprzednie, wynikiem prywatnych doświadczeń muzyka, najpierw rozwodu i załamania psychicznego, a potem startu zupełnie nowej relacji. Dziś wydaje się, że Zach Condon jest silny i pewny siebie jak nigdy, co rzeczywiście słychać w muzyce na „No No No”. Radosnej, przebojowej, ale nie tracącej ducha przeszłości. Znowu czujemy się tak, jak wtedy, kiedy słyszeliśmy Beirut po raz pierwszy. |
|
Dotychczas ogłoszeni artyści: |
|
|